Dla większości ludzi pańszczyzna to suche słowo, do końca nawet nie wiedzą, co oznacza. Kojarzone jest z wykonywaniem darmowej pracy w dawnych czasach przez chłopa dla „pana” – właściciela majątku ziemskiego. Tymczasem była to forma zniewolenia, tym gorsza, że mająca odniesienia do tak zwanej wyższości rasy panów nad chamami, czyli ludzi niższego stanu. W przedrozbiorowej Rzeczpospolitej utrwaliło się przekonanie, że według bożego planu szlachcic przeznaczony był do szabli, a chłop do pługa. Chłopstwo było całkowicie wyeliminowane z życia społecznego: zero edukacji, zero możliwości brania udziału w samorządności. Przez wieki lud wiejski był utrzymywany w ciemnocie.
W Galicji, głównie przez wydarzenia polityczne i społeczne w Europie, w 1848 roku zaborca zniósł pańszczyznę. Było to wiekopomne wydarzenie dla około 70% społeczeństwa! Miliony ludzi nagle uzyskało wolność od niewolniczej pracy i traktowania jak człowieka podrzędnej wartości. Nagle chłopu zmieniono świat. Nie każdy udźwignął wolność, byli tacy, co bezmyślnie przepili lub przegrali cały majątek. Jednakże dla większości otworzyła się nowa rzeczywistość i możliwość do wzbogacenia się. U wielu wyzwoliła się kreatywność i przedsiębiorczość. Gdy spojrzymy na kamieniarkę bruśnieńską jako sztukę ludową, to zauważymy, że właśnie wtedy nastąpiła eksplozja kreatywności i zaczęła się rozwijać unikatowa sztuka ludowa. Z czasem coraz więcej chłopów kształciło swoje dzieci i zmieniał się krajobraz intelektualny wsi.
Niestety do dziś w wielu ludziach zostały zadry przeszłości i trudny do wytłumaczenia wstyd związany z pochodzeniem. Ten brak pewności siebie młodsze pokolenie wynosiło zazwyczaj z domu, gdzie starsi przekazali im sposób widzenia świata, wypełnionego narzekaniem, że pany nadal ich cisną. Zadra i trauma przechodzą z pokolenia na pokolenie. Niewolnictwo zostało zniesione, ale niestety u wielu pewna mentalność bycia gorszym została do dziś. Przed zniesieniem pańszczyzny, chłopi z terenu wsi należących do jednego właściciela często mieli obowiązek ubierać się według wskazówek, aby mógł on odróżnić swojego chłopa od tego, który należał do sąsiedniego majątku. Dlatego, gdy pojawił się taki chłop w innej miejscowości, od razu było wiadomo skąd przybył. Jeżeli ktoś nie zastosował się do tego nakazu, był karany – zazwyczaj był obijany kijem pod karczmą, aby więcej ludzi zobaczyło ten przykry spektakl i wyniosło naukę i przestrogę, że ich też spotka taki los za nieposłuszeństwo. Dziś młodzi wychodząc ze wsi do miasta, mając wyimaginowany obraz jakichś lepszych ludzi tylko ze względu na miejsce zamieszkania, wytworzyli w sobie wstyd, który często próbują przykrywać markowymi ubraniami. Ubranie jest swego rodzaju piętnem u wielu mieszkańców wsi.
Przed zniesieniem pańszczyzny, aby się ożenić, kawaler musiał iść do dworu z wybranką i tam, całując stopy dziedzica, prosił o pozwolenie na związek małżeński. Gdy udało się wyprosić zgodę, pan zazwyczaj nakazywał odrobić kilka dni dodatkowej pańszczyzny. Dostawali też kwit, upoważniający do zakupu w karczmie alkoholu. Gdy zakupili wyznaczoną ilość alkoholu, która była obowiązkowa, dostawali od karczmarza kwit i mogli się udać do księdza. Właściciel ziemski miał zazwyczaj własną gorzelnię, a alkohol w niej produkowany, był sprzedawany w karczmie, która mieściła się na jego terenie. Dlatego chłop był zmuszony do zakupu gorzałki. Dla właściciela ziemskiego była to dodatkowa okazja do wzbogacenia się kosztem poddanego. Obowiązkowe przydziały alkoholu z różnych okazji przyczyniły się do powstania alkoholizmu i wielu nieszczęść z nim związanych. Rozpita wieś dawała się łatwo manipulować. W skrajnych przypadkach uzależnienia od alkoholu czy hazardu karcianego przyczyniało się do utraty majątku. Winny tego nieszczęścia był Żyd z karczmy, a nie hazardzista czy pijak.
Do dziś polskie społeczeństwo męczy się pozostałościami pańszczyźnianymi w umyśle milionów ludzi. Jednym ze szczególnych przejawów problemu psychicznego jest próba wypierania nie tylko swojego pochodzenia, ale przede wszystkim odcinania się od kultury ludowej. Próba bycia miejskim na wsi często prowadzi do powstania karykatury i kiczu. Tak wygląda duża ilość domów i ich otoczenia, a także ich wyposażenia oraz ubiór. W efekcie dochodzi do zapętlenia, „miastowi” mają powód do wyśmiewania „wieśniaków”. Rozwiązaniem problemu jest akceptacja siebie, swojego pochodzenia i docenienie swojego lokalnego dziedzictwa. Bowiem właśnie tego szuka się dziś na wsi – naturalności, regionalnego dziedzictwa kultury i sztuki, kupy gnoju na podwórku zamiast chemikaliów, zachwaszczonego, kolorowego ogródka kwiatowego, nieprzystrzyżonej kosiarką trawy, ręcznie malowanych i zdobionych przedmiotów, ścian i artefaktów przeszłości, świadczącej o sposobie życia i gospodarowania, a także pomysłowości i kreatywności, której dzisiaj nam brakuje, z powodu zalewania nas masowymi, tandetnymi, gotowymi produktami i wyrobami.
(na fotografii znajduje się krzyż postawiony jako pamiątka zniesienia pańszczyzny w Hucie Różanieckiej)
Tekst: Grzegorz Ciećka, historie związane z pańszczyzną zaczerpnięte zostały z książki Władysława Obirka „Huta Różaniecka dawniej i dziś”.