Stara Huta była osadą rzemieślniczą, gdzie znajdowała się huta szkła. Hetman wielki koronny, starosta lubaczowski, Adam Mikołaj Sieniawski, postanowił przekształcić ją w hutę wyrabiającą szkła kryształowe. W tym celu sprowadził specjalnie alchemika Konstantego Franciszka Fremela, który znał tajniki wyrobu najszlachetniejszej odmiany szkła, jaką był kryształ. Stara Huta po najazdach tatarskich w 1672 roku była wyludniona, dlatego też, by uczynić wieś atrakcyjniejszą i rozwinąć osadnictwo, Sieniawski postanowił ufundować cerkiew.
Świątynia pod wezwaniem św. Marcina (tak opisał ją Karol Notz, choć zapewne chodziło o wezwanie św. Mikołaja, co można znaleźć na mapie z 1854 roku) wybudowana została w 1720 roku. Po około 200 latach postanowiono rozpocząć proces jej przebudowy. Dodano babiniec, zakrystię i kopułę. Cerkiew oświetlał „ładny pająk szklany”, który był pamiątką po nieistniejącej hucie. Możliwe, że rodzina Liptayów wspomagała finansowo remont świątyni. Według opowiadań starszych ludzi związanych ze Starą Hutą, w okolicy 1925 roku po jednej z mszy kościelny nie zgasił świec w cerkwi. Te dopalały się powoli, aż w końcu zapalił się obrus i od niego ogień zajął całą świątynię. W 1928 roku postawiono nową cerkiew.
Na Wielkanoc w Hucie i Złomach odnawiano po zimie krzyże przydrożne, był to szczególny okres, dlatego starano się symbole religijne odpowiednio przystroić. Przed krzyżem stawiano wazon (na przykład z butelki) i wkładano do niego świeże kwiaty. Sprzątano także cmentarze. W niedzielę palmową, gdy wszyscy wrócili z kościoła, „okładano” palmą domowników i mówiło się wtedy: palma bije, to nie ja biję, za sześć noc Wielkanoc. Poświęconą palmą zamiast kijem wyganiało się również krowy na pastwisko. Miało to na celu sprawienie, by zwierzęta w domu były zdrowe. Potem palmę się chowało za duży święty obraz i leżała tam cały rok, po czym się ją spalało. Na święta wielkanocne ze Złomów szło się boso, na piechotę ścieżkami przez las, najkrótszą drogą do Płazowa. Przed kościołem był strumyk i tam myło się nogi i dopiero wtedy wkładano buty. Było biednie, dlatego oszczędzano buty, które służyły często tylko do celów pokazowych. Na co dzień nie jadło się mięsa, tylko na kolędę i Wielkanoc. Było wtedy świniobicie i można było w niedzielę zjeść tradycyjny żur z jajkiem i kiełbasą. W poniedziałek wielkanocny u grekokatolików młodzież ze Złomów szła do cerkwi w Hucie z ciekawości. Okazją taką były wielkanocne chachułki, tradycyjne młodzieżowe zabawy ruskie, odbywające się przy cerkwi. Młodzież zbierała się wtedy przed mszą i robiono duże koło przy świątyni, tańcowano i śpiewano. Były to zabawy, które miały jeszcze pogańskie echa, związane z powitaniem wiosny. Młodzież wtedy śpiewała między innymi takie piosenki jak: oj zaswyły fijołałky zaswyły, aż się hory z dołynami pokryły. Dzieci też wchodziły na dzwonnicę i dzwoniły dzwonem. Nowa cerkiew miała płot z kamiennymi słupami. Zapewne kamienny mur, który widać na fotografii, rozebrano po pożarze. Potem młodzież szła do cerkwi na mszę, ale tam zamiast modłów ludzie rozmawiali i śmiali się jak na jarmarku. Podczas wojny cerkiew miała małe uszkodzenia, ale przetrwała. Niestety, w latach 50tych rozpoczął się proces jej rozbiórki. Prawdopodobnie, jak mówią miejscowi, „komuniści” postanowili, że z drewna cerkiewnego zbudują szkołę na Złomach, a w Hucie gajówkę. Jeżeli były jakieś stare kamienne krzyże na cmentarzu przycerkiewnym czy w centrum wsi, to przeniesiono je na cmentarz. Wyposażenie cerkwi nie przepadło! Ornaty i inne ruchome elementy zostały zabrane do kościoła w Płazowie. Gdy na Złomach postawiono kaplicę pod koniec lat 50tych, część tego wyposażenia została przeniesiona do tej kaplicy.
Dzięki fotografii z albumu Liptayów możemy dowidzieć się, jak wyglądała leśniczówka w Starej Hucie w 1925 roku. Trudno jednoznacznie ustalić, w którym miejscu stała. Być może na terenie przysiółka Złomy Ruskie.
Z biegiem czasu w Starej Hucie powstał PGR. Elementy tego PGR-u nadal znaleźć można w terenie. Na przykład na Dahanach zbudowano wiatę dla krów i betonowe poidło. Była tam też studnia. Do dziś przetrwało poidło i posadzka z wiaty. Przy drodze na Wielki Dział umiejscowiony był silos na kiszonkę z liści buraków lub kukurydzy, dziś zarośnięty drzewami w środku. Ponieważ wieś była wyludniona przez wysiedlenia w ramach Akcji „Wisła”, utworzono nową, dużą wieś z centrum w Złomach i nadano jej nazwę: Huta Złomy, łącząc Starą Hutę ze Złomami. Do PGR-u w Starej Hucie ściągano pracowników z zewnątrz. Przybyli między innymi pracownicy z Bieszczad. W latach 80tych Iglopol obiecał im mieszkania w Łówczy w bloku, który miał powstać dla nich, dlatego mieszkali tymczasowo w drewnianych domach przy PGR-ze. Komuna upadła, bloki nie zostały ukończone, a oni zostali w Hucie. Teraz wieś jest już prawie całkowicie wyludniona. Powoli zaczyna ona nabierać nowego wymiaru: powstają tam domki letniskowe, a zafascynowani historią ludzie, odkrywają jej nowe oblicza.
Koniec części pierwszej.
Fotografie pochodzą z albumu rodzinnego rodziny Liptayów, obecnie w zbiorach państwa Matuszewskich, którzy udostępnili ją autorowi tego opracowania. Kopiowanie fotografii zabronione, jedynym dysponentem fotografii są państwo Matuszewscy. W opracowaniu wykorzystano materiały, pochodzące z zapisków Karola Notza (książka: Zabytki ziemi lubaczowskiej) oraz wspomnienia mieszkańców Huty Złomy i Starej Huty (szczegóły związane z osobami udzielającymi wywiadów – u autora tekstu).
opracowanie: Grzegorz Ciećka